Zmartwiałym z
przerażenia wzrokiem Hermiona wpatrywała się w wymierzony w nią
czubek różdżki. Już za chwilę miał z niej wytrysnąć zielony
płomień, który wyślę pannę Granger za symboliczną zasłonę. A
przecież tyle jeszcze książek nieprzeczytanych, tyle lekcji
nieprzeprowadzonych, Rona ciągle nie udało się odnaleźć…
Severus zarzucił
przetłuszczoną grzywą, załopotał szatą znacząco, różdżka w
jego dłoni zadrgała, jakby się zastanawiając, czy lepiej celować
w głowę, czy w serce.
- Żegnaj, różo
Hogwartu – powiedział wreszcie. – Niech lew Gryffindoru się
pręży, niech złotym ogonem olśniewa, czystej krwi nikt nie
zwycięży!…
- Na cyce Merlina, co ty
wyprawiasz, bydlaku?!
Granger odwróciła
głowę i ze straszliwym zdumieniem zobaczyła, jak Snape wchodzi do
gabinetu i już od progu zaczyna wrzeszczeć na Snape'a.
- Avada ke… –
zaintonował pierwszy z Severusów, machając różdżką ku swojemu
sobowtórowi, ten jednak cisnął weń pierwszym lepszym flakonem z
miksturą. Chmura fioletowego dymu wybuchła tamtemu prosto w twarz.
Gdy dym opadł, okazało się, że i on ma już czyste, puszyste
włosy – jednego Mistrza Eliksirów od drugiego odróżniały
wyłącznie ćwieki na szacie. Różdżka, która do tej pory
celowała w Hermionę, wypadła z ręki posiadacza i potoczyła się
pod regał, a obaj Snape'owie rzucili się na siebie z pięściami.
Hermiona leżała w kącie, z opuchniętą twarzą, jęcząc z bólu,
gdy przeciwnicy potykali się o jej nogi albo żebra.
Zwabieni hałasem
przybiegli Rupert Rattlewonk i Luna Lovegood, a zaraz za nimi Hagrid
i profesor McGonagall. Całe towarzystwo stanęło jak wryte na widok
Mistrza Eliksirów toczącego zacięty bój sam ze sobą. Wreszcie
Minerva poszła po rozum do głowy i powstrzymała walczących
Drętwotą.
- A teraz pan mi powie,
profesorze Snape, co tu się w ogóle wyprawia! – wyartykułowała
surowym tonem.
Hermiona próbowała coś
powiedzieć, ale była tak osłabiona, że tylko jęknęła.
- Merlinie! – krzyknęła
McGonagall. – Co oni pani zrobili, panno Granger! Pomóżcie
koleżance, z łaski swojej…
Luna wraz z drugim
stażystą podeszli do Hermiony i zaczęli od podnoszenia jej do
pozycji siedzącej. Tymczasem Hagrid wraz z McGonagall zbliżyli się
do unieruchomionych Snape'ów.
- Severusie, na litość,
który z was to pan? – zapytała Minerva, spoglądając na
przemian w dwie identyczne twarze.
- Ja jestem Severus! –
oświadczył niedoszły zabójca.
- Nie, to ja jestem
Severus! – sprzeciwił się ten drugi. – Ja jestem ten prawdziwy!
- Ta owłosiona małpa to
mam być ja? – zaprotestował Snape bezćwiekowy.
Hagrid stanął pomiędzy
obu Snape'ami.
- Przestańcie się w
końcu kłócić! Zaraz ustalimy, który z was jest prawdziwy –
zawyrokował.
Dla podkreślenia swoich
słów walnął lewym sierpowym Severusa, którego miał po lewej,
czyli tego w szacie bez ćwieków. Czarodziej padł pod ścianę, a
jego twarz nabrała wyraźnie japońskich rysów.
- Hagridzie, skąd
wiedziałeś? – zapytała McGonagall.
- Na chybił trafił, po
prostu miałem szczęście – przyznał leśnik.
Hermionę skierowano do
skrzydła szpitalnego, gdzie pani Pomfrey odpowiednio ją
potraktowała, a potem mogła już wrócić do pracy. Lekcje jednak
nie szły, była podenerwowana i rozkojarzona, a nawet uczniom
udzielił się jej nieszczególny nastrój i w ogóle nie próbowali
jej podrywać.
O pierwszej po południu
stażystkę wezwano do gabinetu Dumbledore'a. Oprócz dyrektora byli
tam McGonagall, Luna i Rattlewonk, Hagrid miał zajęcie gdzie
indziej. Albus kazał pannie Granger się zrelaksować i poczęstował
miętówką. Ledwie skończyła ją cyckać, do gabinetu wparował
Severus Snape. Hermiona podskoczyła jak oparzona.
- Niech pan się nie
zbliża!! – krzyknęła.
- Spokojnie, spokojnie –
rzucił Mistrz Eliksirów znudzonym tonem. – Już bezpiecznie,
czego się pani nerwuje...
- Przecież dopiero parę
godzin temu pan ją napadł, nic dziwnego, że tak zareagowała! –
wytknął Rupert.
- To nie ja ją napadłem,
do stu tysięcy starych skarpet Merlina! – wybuchnął Severus. –
To tamten drugi, który się pode mnie podszywał! Ja pannę Granger
wręcz uratowałem! Gdybym przyszedł choćby parę sekund później,
byłoby już po ptokach!
- A skąd mamy wiedzieć,
że pan to prawdziwy Snape, a nie jakiś kolejny impersonator? –
nie dowierzał stażysta.
- To da się sprawdzić –
odpowiedziała Hermiona już spokojniejszym tonem. – Profesorze,
jaką piosenkę pan śpiewał, kiedy odprowadzałam pana do komnat
spod wieży astrologicznej?
- A odprowadzała pani? –
Snape wyglądał na zaskoczonego. – Nie przypominam sobie nic
takiego…
- I to jest prawidłowa
odpowiedź – rzekła panna Granger. – Był pan wtedy tak pijany,
że nie ma siły, żeby pan to sobie przypomniał, nawet za pomocą
dziesięciu myślodsiewni.
Dumbledore i McGonagall
skłonili głowę w uznaniu dla sprytu Hermiony.
- No dobra – powiedział
Mistrz Eliksirów. – Skoro już ustaliliśmy, że ja to ja, to w
takim razie kim, na diamentową wątrobę Merlina, był ten drugi?
Był naprawdę wściekły.
Krzywda wyrządzona Hermionie to jedno, ale sama myśl, że ktoś
śmiał podawać się za niego, Severusa Snape'a, i panoszyć się w
jego gabinecie jak u siebie, wystarczała, by się tytanicznie
wkurzył.
- Skontaktowałem się
gorącą linią z Ministerstwem Magii – rzekł dyrektor. –
Dowiedziałem się, że nasz nieproszony gość to skrytobójca
poszukiwany listem gończym. Niejaki Tomoho Wakatsuki, były
śmierciożerca i wykładowca na Wydziale Czarnej Magii UJ.
- A więc słudzy
Voldemorta znowu podnoszą głowę – wywnioskowała Luna Lovegood
ponuro.
- Niekoniecznie –
zauważył Rattlewonk. – Jeżeli przez ostatnie parę lat zarabiał
jako zabójca na zlecenie, mógł go przysłać ktokolwiek bądź,
komu zależało na usunięciu panny Granger.
- Zanim rzucił avadę –
przypomniała sobie Hermiona – zaczął bredzić coś do rymu o
czystej krwi.
- Od razu widać, że
wykładowca – podsumowała wyniośle McGonagall. – Jego
narcystyczne krasomówcze zapędy uratowały pani życie.
- A więc jednak
śmierciożerca… – powiedział Dumbledore w zamyśleniu. –
Pytanie, czy Wakatsuki był samotnym wilkiem, czy miał jakiegoś
zleceniodawcę albo wspólników.
- I jak on w ogóle się
tu dostał? – zastanawiała się Luna.
- Prosta sprawa, skoro
udawał profesora Snape'a, to nikt nie widział nic podejrzanego –
rzekła McGonagall.
- Z pozoru przygotował
się zawodowo – stwierdził Severus. – Użył eliksiru
wielosokowego, żeby się pode mnie podszywać, ale nie wiedział, że
nieco zmieniłem image. Za to wiedział, że panna Granger ma rano
przyjść do mojego gabinetu. I zadbał o to, żebym ja się tam w
tym czasie nie znalazł. Kiedy chciałem wyjść do pracy, ktoś
zatkał mi dziurkę od klucza papierem toaletowym, a gdy wyszedłem
na korytarz, coś wybuchło w pracowni od eliksirów. Myślałem, że
to zwykły wypadek, ale teraz już nie jestem taki pewien…
- I jaki z tego wniosek?
– zapytała Pomyluna.
- Fakt, że Wakatsuki
przygotował się, ale nie do końca, wskazuje, że albo działał
sam, albo miał jednak pomocnika, ale dość niepełnosprytnego –
odparła Hermiona.
- A co powiedział sam
sprawca? – upewnił się Snape.
- Nic, od razu zabrali go
aurorzy – wyjaśnił Dumbledore. – Musimy poczekać na efekty
przesłuchania. A przede wszystkim musimy się mieć na baczności.
Zwłaszcza pani, panno Granger.
- Dobra jest, dyrektorze
– zapewniła go Hermiona. – Dam sobie radę.
Jednak kiedy wyszła z
narady u dyrektora, nie była już tego taka pewna. Coraz bardziej
ogarniał ją niewiadomy niepokój. W czasie lekcji spoglądała na
uczniów i zastanawiała się, który z nich mógł być wspólnikiem
zabójcy: ten, tamten, a może ta z boku? Na którejś przerwie
podeszła do niej Vesperia Blackbird.
- Pani profesor, dlaczego
jest pani taka smutna? - zapytała zmartwionym głosem. – Czy panią
też ktoś bije?
- To nic, Vesperio,
czasem bywają takie dni – zbyła ją Hermiona.
- Ale nie będzie pani
płakać? Ja nie chcę, żeby pani płakała! – i mała Ślizgonka
przytuliła się niespodziewanie do swojej nauczycielki. Panna
Granger poczuła nagły przypływ sentymentalizmu. Takie momenty,
kiedy uczniowie autentycznie martwią się o ciebie, stanowią samą
sól pracy pedagoga…
Jednak mimo przywiązania
okazywanego przez co niektórych wychowanków Hermiona nie mogła
pozbyć się myśli o odradzającej się hydrze śmierciożerstwa.
Voldemort nie żył, ale widocznie jego następcy niekoniecznie
zamierzali złożyć broń. Granger postanowiła dowiedzieć się
więcej.
W czasie okienka
siedziała w pokoju nauczycielskim z Remusem Lupinem, który czytał
„Proroka Codziennego”, ale zostawił go na stole, wychodząc na
ostatnią lekcję. Hermiona zajrzała więc do gazety, szukając
jakichkolwiek ewentualnych wiadomości o odradzającym się
śmierciożerstwie. Nic takiego nie znalazła, najbliższy czegoś
podobnego był jedynie artykuł o tym, że w ostatnich miesiącach
mugole w całej wesołej Anglii mają często okazję obserwować
widmowych jeźdźców na niebie. Autor sugerował, że w istocie nie
był to żaden, jak uważali mugole, Dziki Gon, tylko po prostu
wybryki Blaise’a Zabiniego i jego gangu Mrocznych Miotłocyklistów,
po czym zapytywał, gdzie byli rodzice oraz dlaczego aurorzy nic z
tym nie zrobią.
Na ostatniej stronie
widniało atrakcyjne zdjęcie Cho Chang w ciąży. To właśnie ono
musiało być przyczyną, dla której Remus tak długo się w tę
stronę wpatrywał i szukał jednocześnie czegoś w kieszeni.
Hermiona musiała przyznać, że Cho po tych wszystkich latach
wygląda wprost znakomicie. Już miała odłożyć gazetę, lecz jej
wzrok przyciągnęło niepozorne ogłoszenie w rogu strony:
„Jak
naprawdę wyglądał upadek najstraszniejszego czarnoksiężnika
wszechczasów? Kto był cichym bohaterem, którego rola została
całkowicie przemilczana jako niewygodna dla pewnych osób? Szokująca
prawda – tylko w książkach: Ron Weasley i kamień
filozoficzny, Ron Weasley i Komnata Tajemnic, Ron Weasley i więzień
Azkabanu i następnych. Oferta specjalna – 19,99 funtów za
tom, przy zakupie kompletu wysyłka gratis i w prezencie rozkładany
portret Rona Weasleya na sofie”.
To
ją po prostu szokło. Nie mieściło jej się w głowie, jak
ktokolwiek może być tak perfidny, żeby na tragedii Rona – i jej
samej, Hermiony – kręcić interes, ściągać kapustę i trzepać
grubą kasę. Próbowała doczytać się adresu, ale niestety, była
to tylko skrytka pocztowa gdzieś w Bristolu.
Nagle
coś ją ruszyło. A co, jeżeli te dwie sprawy, próba zabicia
Hermiony i teorie spiskowe dotyczące Rona, stanowią element
większej całości? A tamten sen Malfoya? Dlaczego to wszystko
wyłazi na światło dzienne akurat teraz? A jeśli wszystko to jest
w jakiś sposób powiązane? Zrozumiała, że nie tylko jej może
grozić niebezpieczeństwo. Trzeba ostrzec Harry'ego!
Twoje opowiadania są genialne, nawet nie wiesz, jak się podekscytowałam, kiedy się zorientowałam, że oprócz Szóstego Domu istnieje Rock Me Severus (prawie poleciałam po marchewkę), czekam na kolejne rozdziały, język, oprawa graficzna, I NEED MORE
OdpowiedzUsuńNa razie mam trochę kłopotów z weną, ale spodziewam się wrócić po wakacjach :D
UsuńLily Luna Potter rozpoczyna czwarty rok nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Jest bardzo odważna, nie pozwoli sobą manipulować i potrafi bronić swoich przyjaciół. Znalazła już osoby, na których jej zależy. Czuje się w szkole jak w drugim domu. Jednak to właśnie ten rok zmieni jej życie i obróci wszystko do góry nogami. Co czeka młodą Gryffonkę? Czy poradzi sobie z przeciwnościami losu?
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://lilylunapotterhp.blogspot.com/